Nieustanna poszukiwaczka szczęścia, harmonii, mądrości. Stworzyła pierwsze w Polsce studia podyplomowe z Ajurwendy. W studiu Złoty Środek dzieli się swoją wiedzą i umiejętnościami z innym. Nam opowiedziała między innymi o tym, jak wygląda jej praca nad sobą, jak radzi sobie ze złością i co ją wciąż zaskakuje.
Jak daleko sięgnę pamięcią, nieustannie poszukuję: szczęścia, harmonii, pomysłu na siebie, zdrowia, głębi, mądrości. Znajduję się więc w permanentnej podróży –piszesz o sobie. Nie masz czasem ochoty znaleźć się już u celu?
Ależ skąd! Przecież wiadomo, że za jednym osiągniętym celem uśmiecha się do nas kusząco kolejny…cel. Poza tym nigdy tak naprawdę nie wiadomo, czy ów cel został już osiągnięty. Nie mówimy przecież o bezdusznym zaliczaniu kolejnych punktów, a o doświadczaniu. Kto wie? Może właśnie ta podróż jest celem samym w sobie? To trochę jak na stacji kolejowej: jadę pociągiem w jakimś kierunku, ale przecież mogę przesiąść się i ruszyć w inną stronę. Oczywiście, bywają kryzysowe dni czy chwile, kiedy mam dość tego poszukiwania, są one rezultatem zwykłego ludzkiego zmęczenia i braku uważności. Wystarczy na chwilę zwolnić, zatrzymać się, odpocząć, by ponownie chciało się ruszyć w tę życiową podróż. No bo co innego miałabym w życiu robić? Siedzieć na dworcu i z zazdrością patrzeć na odjeżdżające pociągi?
Czym jest ajurweda? I co dobrego może wnieść do naszego życia?
Ajurweda jest właśnie taką podróżą. Jest możliwością. Jest narzędziem. Starym jak świat i o skuteczności zweryfikowanej przez najlepszego ze wszystkich egzaminatora- czas. Mówi się, że „pozwala zachować zdrowie zdrowych i leczy choroby chorych”. Daje bogaty pakiet możliwości, dzięki którym w szczęściu i harmonii możemy realizować nasze cele życiowe (purusartha): wypełniać swoje powołanie (dharma), dbać o stronę ekonomiczną życia (artha), bawić się i cieszyć (kama) i ostatecznie osiągnąć zrozumienie własnej istoty (moksha). A do tego potrzebne, a nawet niezbędne jest zdrowie. Ajurweda uczy, jak o nie dbać- respektując wyjątkowość i niepowtarzalność każdej istoty. Niesie ze sobą jedną poważną trudność- pozbawia złudzeń, że odpowiedzialność za własne szczęście można zrzucić na kogokolwiek lub na cokolwiek. Dając człowiekowi bardzo konkretne, proste, sprawdzone narzędzia (styl życia, rutyna, dieta, zabiegi, lekarstwa domowe obecne w każdej kuchni, zioła…), mówi: bierz się człowieku do roboty i zadbaj o siebie, o bliskich, o świat, który dostałeś w użytkowanie i który dość skutecznie niszczysz.
Uczę się, by nie żałować i nie oceniać. Pracuję nad sobą, by czuć wdzięczność i akceptację – piszesz. Na czym polega ta praca?
Ano na tym, że na co dzień złoszczę się, krytykuję, mam pretensje, czegoś żałuję, oceniam (siebie, ludzi, świat), ulegam różnym destrukcyjnym emocjom i myślom. I nagle przypominam sobie, że to nie ma sensu. To jest ta moja praca: wzrastająca świadomość i wiedza, a powoli już nawet pewność, że jedyne co mogę zrobić, to podziękować za to, co do mnie przychodzi (choć często „zamawiałam” co innego), zaakceptować i uwierzyć, że jest tak, jak być powinno. Pozornie wygląda to chyba na mądrość życiową, ale tak naprawdę jest po prostu zrozumieniem, że innego wyjścia nie ma.
Poznając ludzi takich jak Ty, „uduchowionych”, posiadających tak szeroką wiedzą, o tym jak w żyć harmonii ze sobą i światem, zastanawiam się, czy oni też bywają wściekli, źli, zdołowani?
Po pierwsze, rzeczywiście duchowość była i jest dla mnie bardzo ważna, ale na pewno nie jestem uduchowiona! W sumie to chyba nie do końca wiem, co to pojęcie znaczy. Po drugie, posiadanie wiedzy, nawet bardzo szerokiej, nie oznacza, że potrafimy wprowadzić ją w życie. Tak więc od przeczytania książki, ukończenia kursu, otrzymania certyfikatu- do praktycznej realizacji zdobytej wiedzy prowadzi droga długa i kręta. No i w tym czasie „wściekłość, złość, zdołowanie” są normalne. Poza tym, nic co ludzkie nie powinno nam być obce. Rzecz w tym jedynie, by nie dać się zdominować emocjom destrukcyjnym, by nie przywiązywać się ani do sukcesu, ani do porażki. Żywy człowiek musi czasem się uśmiechnąć a czasem zapłakać. Musi modlić czy medytować, ale także robić pranie czy obierać ziemniaki na obiad.
W „Złotym Środku” prowadzicie regularne zajęcia jogi, konsultacje i zabiegi ajurwedyjskie, treningi personalne, warsztaty rozwojowe. Jacy ludzie do Was przychodzą? Czego szukają?
Tak, w naszej pracy korzystamy z dobrodziejstw jogi, ajurwedy i wszelkich innych form pracy z ciałem i duchem. Od niedawna także- osteopatii. Przychodzą do nas ludzie…różni. Szukają zdrowia, spokoju, wsparcia, relaksu, kondycji, towarzystwa. Myślę, że często znajdują, bo zostają. I to jest piękne.
Skoro życie to permanentna podróż i nauka, co ostatnio Cię zaskoczyło?
Mam wrażenie, że coraz bardziej jestem zdumiona samym…życiem. Coraz mocniej dociera do mnie, że życie to coś innego niż do tej pory myślałam. Że moja wiedza o świecie ciągle jest w powijakach, a jeszcze niedawno myślałam, że jestem taka mądra…