You are here
Home > Podróże > Marcin Jabłoński: Chciałem pokazać osobom, które mnie obserwują, że nieważne, w jakim momencie życia się znajdują…

Marcin Jabłoński: Chciałem pokazać osobom, które mnie obserwują, że nieważne, w jakim momencie życia się znajdują…

Spędził sześć tygodni na ulicy. Doświadczenie to pozwoliło mu zrozumieć kim jest i czego pragnie. Dziś spełnia swoje marzenia, pomagając przy tym wyjść innym na prostą.

Z Marcinem Jabłońskim porozmawialiśmy m.in. o tym w czym tkwi jego siła, jakie ma plany na przyszłość, o wspinaczce na Monte Blanc oraz o tym, czy jego serce jest „zajęte”.

Twoja historia pokazuje,że czasem feralny zbieg okoliczności, przypadek lub jedna zła decyzja może sprawić, że znajdziemy się na samym dnie. Sześć tygodni spędziłeś na ulicy. Powiedz, co myślałeś wtedy, gdy zasypiałeś pod gołym niebem?

Nasze życie wiąże się z podejmowaniem decyzji. Każda decyzja, jaką podejmiemy powoduje ciąg wydarzeń, które nastąpią w bliższej lub dalszej przyszłości. Najłatwiej można to sobie zobrazować na podstawie stwierdzenia o efekcie motyla. Tupot motylich skrzydeł w Australii może wywołać lawinę zdarzeń w Stanach Zjednoczonych. Podobnie było w moim przypadku. Kiedy zdecydowałem się pożyczyć pieniądze mojej dziewczynie, nie myślałem o konsekwencjach oraz skutkach, jakie mogą się przydarzyć. W tym czasie nie myślałem również, że mój znajomy nie wywiąże się z umowy zawartej między nami i że pomoże mi rachunkami, tak jak wcześniej obiecywał. Los zdecydował nauczyć mnie największej szkoły życia. Wylądowałem na ulicy -na okres sześciu tygodni.
Wtedy jedyne co mi pomagało to wizualizacja. Każdego razu, gdy zasypiałem w Green Parku,obok Backingham’u, wyobrażałem sobie moment, kiedy dostaję przelew z kasyna i restauracji.
W kasynie pracowałem na nocną zmianę, natomiast w restauracji na poranną. Dalsza część mojej wizualizacji dotyczyła chwili, gdy wypłacam pieniądze z konta i jadę zapłacić za pokój. Wyobrażałem sobie moment, kiedy wchodzę do pokoju, staję na końcu łóżka i padam na nie, jak na większości amerykańskich filmów.

Przyznajesz się,że chorowałeś na depresję. Mówi się, że to jest choroba naszych czasów, ponieważ jesteśmy samotni, mamy kompleksy… Co u Ciebie stanowiło przyczynę choroby?

Ostatni rok pokazał mi, ile osób dotknął ten problem. Każdego miesiąca dostaję wiele wiadomości od osób, które walczą z tą chorobą lub też ,co gorsza poddały się, tak jak ja. Pamiętam, tak jak dziś, jak sam przechodziłem przez ten okres w 2014 roku. Nie potrafiłem poruszać się w społeczeństwie . Mój świat był czarno- biały i wielokrotnie w myślach miałem najczarniejsze, najgorsze scenariusze, nawet o zniknięciu z tego świata. W moim przypadku powodem tego stanu był fakt, że ja i moja kobieta nie radziliśmy sobie w Londynie. Powodował głównie to jej stan zdrowia oraz kilka innych czynników. Każda osoba, która żyje na emigracji, przechodzi taki okres w swoim życiu. My nie mogliśmy wtedy opuścić mieszkania, ani pojechać na urlop. Pojawił się alkohol, coraz gorsze problemy i czarne myśli.

Już wiemy, że nie było Ci łatwo. Co jednak sprawiło, że od tego dna się odbiłeś i dziś każdego dnia spełniasz swoje marzenia?

W tych dwóch ciężkich dla mnie okresach nauczyłem się bardzo wiele. Szczególnie tego, kim w ogóle jestem . Jednego dnia, kiedy ważyłem 108 kilogramów, otworzyłem jeden z portali społecznościowych, gdzie przypomniały mi się zdjęcia z Mistrzostw Polski. Tańczyłem wtedy razem z formacją V2 prowadzoną przez choreografa Augustina Egurrole i miałem najlepszą formę w życiu, jeśli chodzi o sylwetkę. Odnosiłem sukces i byłem szczęśliwym człowiekiem. W Mistrzostwach Polski już od początku turnieju moja grupa nie była lubiana. Porysowana płyta, za cicho puszczona muzyka. To wszystko miało nas wyprowadzić z równowagi. Pamiętam, jak Agustin Egurrola, powiedział słowa, aby nas zmotywować. Wyszliśmy pewni siebie, skoncentrowani, aby pokazać, kto jest najlepszą formacją  w Polsce. Zatańczyliśmy co swoje i udaliśmy się do szatni. Wyszliśmy na rozdanie nagród i wygraliśmy turniej. Ten moment mojego życia stał się moją kotwicą emocjonalną, do której bardzo często powracam, gdy brakuje mi sił. Postanowiłem ją zastosować. Tak jak metodę , którą zobaczyłem u Jim’a Carey’a. Aktor w wywiadzie u Ophry wspomina o czeku, jaki sam sobie wypisał i nosił w portfelu, który miał mu przypominać, kiedy go zrealizuje. W dniu, w którym podpisał kontrakt na film „Głupi i głupszy”, obydwie daty były zgodne z sobą. Wtedy napisałem własną kartkę z datą „listopad 2015” z tytułem „30kg” i miałem jej zdjęcie na tapecie w telefonie.
Kolejnym etapem mojej radykalnej zmiany było poznanie siebie, czyli podsumowanie sukcesów i przyznanie się do porażek. Bardzo mało osób, potrafi przyznać się do własnych porażek przed samym sobą. Tłumaczymy się i obwiniamy innych za nasze niepowodzenia. Nie patrząc na to,że to my jesteśmy tak naprawdę winni. Przypomniałem sobie, że kiedy zapisywałem się do szkoły tańca, nikt we mnie nie wierzył. Tylko moja determinacja oraz uparty charakter sprawił, że nie zrezygnowałem przez te wszystkie lata. W tamtym okresie największą wadą było przejmowanie się opinią innych osób. Pamiętam,ile razy siedziałem w domu i zastanawiałem się, co powiedzą moi najbliżsi. W chwili, kiedy dokładnie wiedziałem wszystko o sobie, przestałem przejmować się opinią innych. Wychodzę z założenia, że jeśli znamy dokładnie siebie, nasze cechy oraz nasze wady, to czego możemy dowiedzieć się od innych? W momencie, kiedy spotykam osobę oceniającą mnie, zastanawiam się w myślach” jeśli zamieniłbyś się rolami ze mną i ja wyrzuciłbym Cię na ulicę, to co byś zrobił? Pewnie zacząłbyś płakać, dzwonić do rodziców, prosić o pieniądze na bilet”.

”W końcu odkryłem swoje mocne i słabe strony. Zmieniłem swoje życie o 180 stopni i udało mi się pomóc ponad 100 osobom odnaleźć uśmiech”- napisałeś na fanpage. Na czym polega siła Marcina Jabłońskiego, że potrafi tak pomagać ludziom?

Siła Marcina Jabłońskiego polega na doświadczeniu oraz naturalnej szczerości. Udało mi się stworzyć przestrzeń, gdzie osoba, która chce porozmawiać ze mną wchodzi w tą przestrzeń razem ze mną i otwiera się. Często są to bardzo mocne historie osób, które chciały popełnić samobójstwo czy prawie zostały sprzedane do agencji towarzyskiej lub nie posiadają nadziei na życie w obecnych czasach. Nauczyłem się słuchać i zadawać ciężkie pytania, które czasem wywołują płacz, ale również skłaniają do głębszej refleksji nad własnym życiem. Kiedy rozmawiamy, jesteśmy w mojej przestrzeni, gdzie nie ma opinii publicznej oraz nikt nie osądza. We wrześniu wspinałem się na najwyższy szczyt w Europie -Mont Blanc. Zostałem wybrany z 30 restauracji Brasserie Blanc, gdzie pracuję, aby wspólnie z pięcioma innymi osobami zebrać pieniądze na szpital onkologiczny w Menchesterze. Była to dla mnie szczególna wyprawa, ponieważ dokładnie 9 lat temu byłem na ulicy. Chciałem pokazać osobom, które mnie obserwują, że nieważne, w jakim momencie życia się znajdują obecnie, to mogą realizować duże marzenia. Przecież dziewięć lat temu byłem na ulicy z plecakiem na ramieniu i spałem w toaletach w kasynach!

Twoja najmocniejsza strona to…

Pewność siebie, która pochodzi z mojego doświadczenia oraz pozytywne nastawienie do życia, które zawsze mi towarzyszy.


Twoja najsłabsza strona to…

Czasem brakuje mi systematyczności i organizacji, ale pracuję nad tym. Uwielbiam pracować w systemem 80/20,czyli osiemdziesiąt procent nad swoimi zaletami, a pozostałe dwadzieścia nad swoimi wadami.

W tym roku poznałeś wielu wspaniałych ludzi, a czy udało Ci się znaleźć kogoś, z kim chcesz iść przez życie?

Obecnie mam okres, kiedy jestem sam. Ostatni związek skończyłem w lutym.  Porzuciłem pasje i własne cele na rzecz związku. Gdy nastąpił kryzys, zdecydowałem się wtedy podzielić się swoim doświadczeniem. Teraz  sto procent czasu poświęcam na swoją pasję i cele, które uparcie realizuję.

Napisałeś,że w marcu zmieniasz pracę. Zdradzisz nam na jaką?

Tak. Po mojej wyprawie na Mont Blanc dowiedziałem się bardzo dużo o własnej strefie komfortu. Nigdy wcześniej się nie wspinałem po górach i od razu porwałem się na najwyższy szczyt w Europie, jakim jest Mont Blanc. Można powiedzieć, że to był bardzo szalony pomysł, ale kiedy człowiek nie posiada doświadczenia lub jest w sytuacji niekomfortowej najbardziej się rozwija. Pracuję jako kelner w jednej z londyńskich restauracji, dość dobrze zarabiam, ale w tym roku postanowiłem zmienić swoje życie. Jak to mówią karma wraca do ludzi po czasie. Czasem myślę,że karma sprowadziła mi nowego pracodawcę. Pewnego dnia dostałem zaproszenie na kawę, gdzie po rozmowie z szefem firmy otrzymałem zapewnienie  finansowej stroną mentoringu. Po kilku miesiącach dostałem propozycję pracy, jako asystent w jego firmie. Nigdy nie podróżowałem,a nowa posada wiąże się z częstymi wyjazdami do Hiszpanii i Londynu. Obecnie możemy zaobserwować pewien podział  ludzi: 95% osób powie,że ich zadanie jest za ciężkie do wykonania i będą szukać wymówek oraz 5% osób, które powiedzą, że nie ma rzeczy niemożliwych. Znajduję w tych 5%,jak Walt Disney, który powiedział takie słowa: „Co możesz wyobrazić w głowie,możesz trzymać w rękach.”

Similar Articles

4 thoughts on “Marcin Jabłoński: Chciałem pokazać osobom, które mnie obserwują, że nieważne, w jakim momencie życia się znajdują…

  1. Po jakiemu to:
    „Pewnego dnia dostałem zaproszenie na kawę, gdzie po rozmowie z szefem firmy otrzymałem zapewnienie finansowej stroną mentoringu.”

Dodaj komentarz

Top