Nazywana jest polską Rupi Kaur. Anna, tak jak i Rupi, zaczynała od Internetu i tak jak ona została pokochana przez tysiące czytelników.
Twój debiutancki tomik poezji „Chłopcy, których kocham” został przyjęty bardzo entuzjastycznie. To zdecydowanie wymarzony debiut. Obawiałaś się przed publikacją, że może być inaczej? Piszesz w końcu o emocjach, a to wrażliwa materia…
Nie obawiałam się reakcji, komentarzy, ale raczej własnych emocji związanych z publikacją poezji, która jest tak bardzo osobista i intymna. Długo dojrzewałam do tego, żeby w ogóle pokazać komukolwiek to, co piszę. Przez te lata zdążyłam sobie wiele rzeczy poukładać i dojść do momentu, w którym dojrzałam do odsłonięcia tej wrażliwej materii i poczucia, że to jest ważne nie tylko dla mnie, ale i dla innych. Jak to się stało, że zaczęłaś pisać?
To dla mnie działanie tak naturalne, że właściwie nie wiem, kiedy się zaczęło. Mam poczucie, że piszę od zawsze. Z przerwami, kryzysami, ale ciągle, przez całe swoje życie coś zapisywałam. Prowadziłam bloga, teraz piszę dziennik. To chyba dla mnie organiczny sposób radzenia sobie z emocjami i zdarzeniami życia codziennego.
Nigdy nie czytałam bardziej poruszającej książki, która opisuje to, co aktualnie czuję – to jeden z komentarzy na Twoich IG. Podobnych jest wiele. Czujesz, że masz tak silny wpływ na swoich Czytelników?
Tak, takich komentarzy jest wiele. Wiele jest wiadomości, rozmów… To cieszy, ale też uświadamia, jak ważne jest to, co piszę. Szczególnie silnie czuję to, kiedy dostaję bardzo osobiste wiadomości, nawet takie, w których ktoś prosi o radę. Nigdy nie zamieniam się w psychologa. Wysłuchuję, staram się wesprzeć, ale nie udzielam rad, nie wypowiadam się na temat spraw życiowych. Mogę tylko być kimś, kto z boku dodaje otuchy.
Co myślisz, kiedy mówią o Tobie „instapoetka”?
Nie przepadam za tym słowem, ale wiem, że wiele osób go używa, wiec takie określenia mi nie przeszkadzają. Dla mnie to słowo traci ważność w momencie, kiedy papierowa książka jest już w obiegu. To nie jest nowy gatunek, jak błędnie mówią niektórzy. To nowy sposób rozmowy z czytelnikiem i to akurat bardzo mi się podoba.Można udawać, że Internet nie istnieje albo można zmienić go w trochę lepsze, ciekawsze, wrażliwsze miejsce. Jestem za tą drugą opcją.
Opowiedz nam jak wygląda Twój dzień.
Tryb mojego życia często się zmienia – raz żyję nocą, a raz jestem rannym ptaszkiem. Aktualnie jestem gdzieś pomiędzy, co mnie nie cieszy. Wstaję koło 9, prysznic, kawa i praca. Słucham swojego organizmu i robię przerwy zgodnie z tym, co czuję. Mam aktualnie taką możliwość, bo pracuję jako freelancerka. Po południu zwykle przenoszę „biuro” do kawiarni. Spacer plus kawa – nie może być lepiej. Wieczorem znów pracuję. I obowiązkowo czytam przed snem! Gdzieś pomiędzy oglądam filmy (fragmentami) i seriale.
Co Cię inspiruje?
Ludzie! Lubię patrzeć na ludzi, mogę to robić godzinami. Często też podsłuchuję przypadkowe rozmowy. Odkąd Amos Oz powiedział, że tak robi, czuję się rozgrzeszona. Lubię też naturę, zwłaszcza morze, szczególnie zimą. Plus oczywiście filmy i książki. Ulubione? Cała masa, ale ostatnio wielkie wrażenie zrobił na mnie dokument „Człowiek” i „Życie jest gdzie indziej” Kundery. Nad czym aktualnie pracujesz? O czym marzysz?
Staram się nie myśleć o tym, co będzie, więc piszę… tak jak zawsze. Nie mam planu, projektu, nie nakładam na siebie deadline’ów, nie spinam się. Piszę po prostu, bo bardzo tego potrzebuję. O dziwo mało marzę. Może dlatego, że staram się być tu i teraz, nie wyprzedzać ciągle siebie o krok? Jeśli miałabym już coś wskazać, to marzy mi się podróż do Portugalii, ale prędzej czy później to marzenie będzie planem.
Anna Ciarkowska Z wykształcenia filolożka i literaturoznawczyni, z powołania – poetka. Czytająca i rysująca kolekcjonerka wspomnień i przeżyć, światoczuła i nadwrażliwa zbieraczka mikrohistorii. Wielbicielka spacerów, rekinów i przesłodzonej kawy z mlekiem.
Ja również jestem ciekawy ludzi oraz ich natury, obserwując ich staram się odgadnąć jacy są naprawdę