Jej sukienek nie sposób pomylić z żadnymi innymi…delikatne, kobiece, eleganckie. Kiedy Karolina kilka lat temu zakładała swoją markę Lucky Dots, nie wiedziała, że jej projekty oczarują setki kobiet, gotowych przejechać dla nich tysiące kilometrów. W rozmowie z nami projektantka opowiada jak to się wszystko zaczęło, o czym marzy, co ją inspiruje, jak wygląda jej dzień.
Oczywiście! Pamiętam pierwszą sukienkę, którą uszyłam samodzielnie, będąc jeszcze w liceum. Była to sukienka na jedną z imprez osiemnastkowych. Miałam do dyspozycji kawałek zwykłej dzianiny, kupionej w pobliskim sklepie z tkaninami. Nie posiadałam kompletnie żadnych umiejętności, jedynie wyobrażenie w głowie, jak sukienka powinna wyglądać. Szyłam „na oko”, kilkukrotne prułam i ponowne zszywałam, aż do osiągnięcia zadowalającego efektu. Wtedy nawet nie przypuszczałam, że będzie to mój sposób na życie. Jeśli natomiast miałabym wspomnieć pierwszą sukienkę, która powstała w pracowni, uszyta przez moje kochane Panie Krawcowe – była to granatowa sukienka z koronkową górą i puszystym, tiulowym dołem. Czasem z sentymentem wspominamy ten model w pracowni.
Jak powstało Lucky Dots? Dlaczego taka nazwa?
Powstanie Lucky Dots zapoczątkowała moja przygoda z amatorskim krawiectwem i projektowaniem. Najpierw samodzielnie szyłam spódniczki, koszulki i sukienki dla siebie i koleżanek, zupełnie amatorsko, bez szablonu, bez wykroju, bez profesjonalnego przygotowania, tylko dla frajdy. Ja lubiłam szyć na mojej starej maszynie, którą mama wiele lat wcześniej kupiła w lombardzie, a koleżanki lubiły moje sukienki. Wtedy pomyślałam – może warto pójść o krok dalej i zająć się tym nieco bardziej profesjonalnie. Wtedy też, z pomocą rodziny, założyłam działalność, nawiązałam współpracę z Paniami w pracowni – Panią Halinką i Panią Beatą, które są moimi mistrzyniami wykroju, konstrukcji i szycia. Zaczęłyśmy naszą wspólną drogę od prostych rzeczy kilka lat temu i tak działamy do dziś. Jeśli chodzi o nazwę – na początku miałam zupełnie inną wizję działalności i nie przypuszczałam, że moje marzenie o szyciu sukienek ślubnych się spełni, dlatego nadałam firmie nazwę nawiązującą do kropek na tkaninach, które uwielbiam od zawsze. A „lucky” – to tak na szczęście 🙂
Lubisz bezpośredni kontakt ze swoimi klientkami?
Bardzo! Kontakt z dziewczynami na konsultacjach i przymiarkach pozwala mi dokładnie poznać zarówno ich preferencje co do sukienki, jak i je same, wtedy też przestają być dla mnie anonimową postacią z internetu, bo widzimy się na żywo, mamy możliwość porozmawiania i poznania się. Spotkanie z dziewczynami, które zaufały mi w kwestii swojej sukienki ślubnej lub jakiejkolwiek innej daje mi mnóstwo satysfakcji. Poza tym na naszych spotkaniach zawsze jest wesoło.
Jak wygląda Twój dzień pracy?
Na pewno jest dość długi. Każdego dnia, przy porannej kawie, przeglądam wiadomości i na część z nich od razu odpowiadam, na tyle, na ile wystarczy mi czasu. Następnie sprawdzam stany magazynowe i zamawiam tkaniny, których brakuje, w międzyczasie weryfikuję i przesyłam formularze zamówień do pracowni. Później pędzę na konsultacje lub przymiarki, na których spotykam się z moimi Klientkami. Po spotkaniach omawiam plan działania z Paniami Krawcowymi, ustalam szczegóły dotyczące nowych modeli, sprawdzam prototypy. Następnie robię wysyłkę modeli, które tego dnia odebrałam z pracowni, czasem również w międzyczasie przeglądam próbniki z nowymi tkaninami i zamawiam nowości. Niekiedy też jadę do hurtowni, by uzupełnić braki. Po tym odpowiadam na pozostałe wiadomości, a wieczorem zajmuję się nowymi projektami. Moja doba jest zdecydowanie za krótka.
Co Cię inspiruje?
Przeglądam mnóstwo stron internetowych z tkaninami i sukienkami, poza tym śledzę trendy na Instagramie i Tumblerze. Uwielbiam hurtownie tkanin, z których mogłabym nie wychodzić – przeglądanie materiałów i wzorów stanowi dla mnie ogromne źródło inspiracji.
Gdybyś miała wybrać dowolną osobę na świecie, dla której chciałabyś uszyć sukienkę, byłaby to…
Prawdę mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie największym i najbardziej satysfakcjonującym wyzwaniem jest realizacja sukienek dla Panien Młodych. Uszycie sukienki dla osoby znanej, gwiazdy lub celebrytki, która potraktuje tę kreację jak jedną z wielu, chyba nie przyniosłoby mi tyle radości co stworzenie sukienki ślubnej. Świadomość, że Panna Młoda zaufała nam w zupełności, powierzając realizację najważniejszej sukienki w jej życiu, którą będzie wspominać przez długie lata, jest bardzo budująca. Dawniej nawet nie marzyłam, by stworzyć linię ślubną, a teraz widzę uśmiechnięte Panny Młode podczas przymiarek w naszej pracowni i chyba właśnie one dają mi największą radość i poczucie zawodowego spełnienia.
Masz swoją ulubioną kreację?
W związku z tym, że mam największą słabość do odkrytych pleców, mój ulubiony model to ten z koronkową górą na cienkich ramiączkach, wyciętą na plecach w bardzo głęboki szpic i długim dołem z siateczki, dodatkowo z rozcięciem na nogę. Kolor szary lub butelkowa zieleń.
O czym marzysz? Co planujesz?
W kontekście mojej pracy, czasem marzy mi się piękny, wyjątkowy salon sukien ślubnych, ze skórzanymi kanapami, ogromną przymierzalnią z żakardowymi zasłonami i wielkimi wazonami wypełnionymi świeżymi kwiatami. Ale chwilę później jadę do moich kochanych Pań krawcowych – Halinki, Beaty i Kasi, do małej, przytulnej pracowni i stwierdzam, że niczego więcej mi nie trzeba. Spełnieniem moich marzeń jest współpraca z zespołem fajnych babeczek, które często czytają mi w myślach w kwestii nowych projektów i niekiedy robią rzeczy niemożliwe. Poza tym fakt, że dziewczyny przyjeżdżają do nas z przeróżnych miast po swoją najważniejszą sukienkę w życiu daje mi ogromną radość i poczucie spełnienia. Na ten moment to mi w zupełności wystarczy. Chciałabym tylko, żeby doba była troszkę dłuższa 🙂 Jeśli natomiast chodzi o plany – zaraz po zakończeniu sezonu ślubnego, rozpoczynamy wielkie przygotowania do sezonu studniówkowego, czyli poszukiwanie zupełnie nowych, wyjątkowych tkanin i opracowanie nowych projektów, by każda przyszłoroczna maturzystka mogła znaleźć coś dla siebie.